W piątek, 24-go maja br., z naszej Parafii wyruszyła grupa pielgrzymów w swoją trzydniową podróż do Lwowa. W wyjeździe pielgrzymkowo-turystycznym wzięło udział 49 osób. Punktualnie o godz. 6-tej wyruszyliśmy z pochmurnego Lublina przez Chełm w kierunku Hrubieszowa do przejścia granicznego w Zosinie. Przejeżdżając przez teren woj. lubelskiego pani pilot Małgorzata opowiadała historię tych ziem, mówiła o mijanych po drodze zabytkowych obiektach i sławnych postaciach związanych z tymi terenami.
Dowiedzieliśmy się np. że w Hrubieszowie znajduje się, diecezjalne Sanktuarium Matki Bożej Sokalskiej (dawna cerkiew grekokatolicka z końca XVIII wieku) ze słynącym łaskami cudownym obrazem Matki Bożej Sokalskiej, cerkiew prawosławna pw. Zaśnięcia NMP - jedna z nielicznych ciągle czynnych cerkwi w regionie, zwieńczona trzynastoma typowymi cebulastymi kopułami - jedyna taka w Polsce i druga w Europie. Z opowiadań pani Małgosi mogliśmy dowiedzieć się, że przez te tereny biegł ważny szlak handlowy oraz że z tymi terenami związane były następujące postacie: Stanisław Staszic, Wiktor Zin - architekt, autor programu telewizyjnego "Piórkiem i węglem", Bolesław Prus, Abraham Stern - wynalazca, konstruktor tartaku mechanicznego, młocarni.
Granicę polsko - ukraińską przekroczyliśmy w Zosinie. Postój na granicy trochę się przeciągnął, więc szybko zmierzaliśmy w kierunku Żółkwi. Na rynku przed zamkiem czekał już na nas przemiły przewodnik ukraiński - pan Janek, który doskonale mówił po polsku z typowym dla mieszkańców Lwowa śpiewnym akcentem.
Żółkiew leży zaledwie 30 km od przejścia granicznego w Hrebennem, na drodze z Rawy Ruskiej do Lwowa. Historia miasta związana jest z hetmanem Stanisławem Żółkiewskim i królem Janem III Sobieskim. Pierwszy z nich, od którego pochodzi nazwa miasta, przyczynił się do jego lokacji i rozwoju. Miasto powstało na planie nieregularnego siedmioboku, otoczone było murami obronnymi z czterema bramami i fosą. Wzniesiono tu kilka znaczących budowli. Te najważniejsze to czteroskrzydłowy zamek, dzisiaj zachowany w dość dobrym stanie oraz kolegiata pod wezwaniem św. św. Wawrzyńca i Stanisława. Świątynia została wzniesiona na początku XVII w. z fundacji hetmana wielkiego koronnego Stanisława Żółkiewskiego. Miała być ona rodzinnym mauzoleum i wotum dziękczynności za zwycięstwa odniesione przez wojska polskie. Żółkiew była ulubioną rezydencją króla Jana III Sobieskiego, który ozdobił ją w stylu barokowym.
Przewodnik bardzo interesująco opowiadał historię miasta i znajdujących się tutaj zabytków. Następnie udaliśmy się do kolegiaty św. Wawrzyńca na Mszę św. Przywitał nas bardzo serdecznie ks. proboszcz tutejszej parafii i opowiedział historię świątyni. Znajdują się tu groby rodziny Żółkiewskich i Sobieskich oraz epitafia i tablice pamiątkowe. W bocznej kaplicy świątyni umieszczony jest łaskami słynący Obraz Niepokalanej Królowej Różańca Świętego - MB Żółkiewskiej. Koronował go papież Jan Paweł II będąc na Ukrainie w 2000 r.
Po zakończonej Eucharystii udaliśmy się na rynek. Wykonaliśmy kilka pamiątkowych zdjęć i przejeżdżając autokarem wąskimi uliczkami miasta podziwialiśmy urokliwe kamieniczki, cerkiew Bazylianów, drewnianą cerkiew Narodzenia NMP, drewnianą cerkiewkę pw. św. Trójcy, kościół i klasztor Dominikanów oraz synagogę. Po wyboistych drogach dojechaliśmy szczęśliwie do Lwowa.
Pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy we Lwowie to Wysoki Zamek i Kopiec Unii Lubelskiej. "Wysoki Zamek" jest to obecnie nazwa parku miejskiego i wzgórza gdzie w II połowie XIV król Kazimierz Wielki wzniósł murowany gotycki zamek o nazwie "Wysoki Zamek", który wielokrotnie obronił się przed Tatarami, ale w czasie powstania Chmielnickiego został całkowicie zniszczony. W 300-lecie Unii Lubelskiej, na ruinach jednej z baszt usypano Kopiec Unii Lubelskiej.
Autokar zatrzymał się u podnóża wzniesienia. Na szczyt góry można dotrzeć tylko pieszo. Wiedzie tam wijąca się serpentyną brukowana ścieżka przeplatana metalowymi i betonowymi schodami. Wejście wymagało od nas sporo wysiłku, ale warto było. Na szczycie wzniesienia znajduje się punkt widokowy, z którego rozciąga się niesamowity widok na panoramę całego miasta. Podziwialiśmy Starówkę z licznymi wieżami kościołów, krzyż na wzgórzu poświęcony żołnierzom zabitym w Afganistanie, nowe dzielnice i tonące w zieleni okolice miasta. Był słoneczny dzień więc widoczność doskonała.
Małe zakupy na parkingu i powrót do autokaru, który przewiózł nas w okolicę Starówki. Spacer ulicami Starego Miasta wymagał od nas dużej koncentracji z uwagi na liczne nierówności na drodze. Rynek we Lwowie położony jest w centrum miasta, ma kształt prostokątny. Z każdego narożnika Rynku wychodzą po dwie ulice. Dookoła Rynku wznoszą się 44 kamienice prezentujące wszystkie style od renesansu po modernizm. W czterech narożnikach rynku znajdują się studnie-fontanny z początku XIX wieku. Przedstawiają postacie mitologiczne: Neptuna, Dianę, Amfitrytę, Adonisa. Nasza grupa miała punkt zborny przy Neptunie.
Po krótkim spacerze udaliśmy się do uroczej restauracyjki o wdzięcznej nazwie "Premiera Lwowska" na obiadokolację. Posiłek był smaczny i oczywiście jednym z dań był barszcz ukraiński.
Pogoda zmieniła się, zaczął siąpić drobny deszcz, lecz krótki odpoczynek dodał nam sił i mogliśmy z entuzjazmem wyruszyć na dalsze zwiedzanie miasta. W programie mieliśmy nawiedzenie Katedry Ormiańskiej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Jest to jeden z najciekawszych obiektów sakralnych Lwowa. Jej budowę rozpoczęli w XIV wieku Ormianie, którzy przybyli do Polski za panowania Kazimierza Wielkiego. W najstarszej części katedry zachowały się fragmenty fresków z XV i XVI w. Pozostała część świątyni pokryta jest z malowidłami Jana Henryka Rosena.
Następnie udaliśmy się w okolice gmachu teatru. Teatr Wielki Opery i Baletu, bo tak się kiedyś nazywał, powstał w latach 1897-1900, był jednym z najwspanialszych gmachów teatralnych w Europie. Jest ciekawym budynkiem pod względem architektonicznym, zdobią go rzeźby alegoryczne przedstawiające Poezję i Muzykę po lewej stronie, Sławę i Fortunę w centrum, Komedię i Tragedię – po prawej.
Deszcz padał coraz obficiej, więc podjechał nasz autokar i udaliśmy się do hotelu. Noclegi zarezerwowane mieliśmy w dość nowoczesnym hotelu Helikon w Zapytowie. Zakwaterowanie przebiegło dość sprawnie, więc wszyscy szybko udali się na odpoczynek.
Sobota – 25 maja. Po śniadaniu wyruszyliśmy na całodzienną wycieczkę na trasie: Krzemieniec, Poczajów, Zamek w Podhorcach, Olesko.
Do Krzemieńca jechaliśmy dobrą drogą Lwów - Kijów zbudowaną na Euro 2012. Jak zwykle dzień rozpoczęliśmy śpiewem Godzinek. Pan przewodnik bardzo interesująco opowiadał nam o mijanych historycznych miejscowościach. Mijaliśmy stare miasto Busk, Beresteczko, Radziwiłłów, Poczajów. Ostatni odcinek trasy przed Krzemieńcem był drogą lokalną i jazda niezbyt komfortowa.
W Krzemieńcu mieliśmy piękną pogodę. Z okien autokaru podziwialiśmy gmach dawnego Liceum Krzemienieckiego. Cechą charakterystyczną Liceum był bardzo wysoki poziom kształcenia. Do Liceum uczęszczał między innymi urodzony w Krzemieńcu Juliusz Słowacki, poeta i pisarz Józef Korzeniowski, Kazimierz Gzowski - polski i kanadyjski budowniczy mostów i dróg. Niestety liceum zamknięto po powstaniu listopadowym. Miasto okala kilka sporych wzniesień, wśród których najbardziej znaczące, to Góra Krzyżowa oraz Góra Królowej Bony, zwana też Górą Zamkową. Na tej właśnie górze znajdują się ruiny starego zamku.
Pierwsze kroki skierowaliśmy do muzeum Juliusza Słowackiego. Muzeum zostało utworzone w dawnym dworku rodziny Słowackich przy ul. Słowackiego 16, w pobliżu dawnego Liceum Krzemienieckiego. Muzeum powstało w latach 2000-2002 z inicjatywy Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP. Osiem sal, znajdujących się na parterze, przeznaczono w całości na ekspozycję muzealną. W piwnicy, zgodnie z projektem, wygospodarowano miejsce na szatnię, toalety i pomieszczenie magazynowe. W poszczególnych salach zgromadzono eksponaty związane z kolejnymi okresami życia poety.
Następnie udaliśmy się do pobliskiego kościoła pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika, który został wybudowany w połowie XIX w. Szczególnie cenną pamiątką znajdującą się w kościele jest pomnik urodzonego w Krzemieńcu Juliusza Słowackiego. W ołtarzu głównym znajduje się kopia obrazu Madonny Sykstyńskiej. Główną treść obrazu tworzy tytułowa Matka Boża z Dzieciątkiem, wraz z adorującymi ich św. Sykstusem oraz św. Barbarą. Po Eucharystii udaliśmy się do autokaru, aby kontynuować nasze pielgrzymowanie.
Kolejnym przystankiem naszego pielgrzymowania był Poczajów. Jest to niewielka miejscowość w zachodniej Ukrainie, położona na grzbiecie wyniosłego wzgórza niedaleko Podkamienia, między Brodami a Krzemieńcem. Tym co przyciąga tysiące wiernych i turystów z całego kraju jest usytuowana w samym sercu miasteczka, na malowniczym wzgórzu, prawosławna Ławra Poczajowska (jej pełna nazwa to Ławra Zaśnięcia Matki Bożej w Poczajowie). Jest to jeden z najważniejszych klasztorów Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego. Początki świątyni sięgają XIII wieku, kiedy to na miejscowym wzgórzu osiedlili się pierwsi prawosławni mnisi. Wkrótce jednemu z nich ukazała się Matka Boska, a na skale na której objawiła się pozostał ślad jej stopy i w cudowny sposób trysnęło źródło wody o uzdrawiającej mocy. W tym miejscu zbudowano pierwszą kaplicę. Za sprawą licznych objawień miejsce to uważane było za teren szczególnie wybrany przez Matkę Bożą
Poczajowski prawosławny zespół klasztorny został zbudowany w XVIII wieku, z fundacji Mikołaja Potockiego. Obecnie po uzyskaniu niepodległości przez Ukrainę Poczajów stał się najważniejszym sanktuarium maryjnym, celem licznych pielgrzymek, co zyskało miejscowości miano "Ukraińskiej Częstochowy". Najważniejszymi przedmiotami kultu są: Poczajowska Ikona Matki Bożej, kamień z odbitą stopą Matki Bożej oraz relikwie Hioba Poczajowskiego.
Autokar podjechał na parking u podnóża góry. Przed nami widok jak z baśni. W słońcu, z daleka lśnią potężne, złote kopuły Ławry Poczajowskiej. Idziemy pod górkę, uliczką ze straganami, głównie z dewocjonaliami. Leżą tu pudła z kolorowymi obrazami, kilimy, zabawki, świeczniki, biżuteria, płyty z muzyką cerkiewną... Do bramy monasteru prowadzi obsadzona drzewami aleja, przy której siedzą żebracy, starsze kobiety i pielgrzymi. Wchodząc do klasztoru kobiety powinny nosić długie spódnice, oraz mieć przykrytą głowę a mężczyźni długie spodnie. Przy bramie można wypożyczyć potrzebny strój. Ławra onieśmieliła nas przepychem.
Z uwagi na to, że jest to już wczesne popołudnie i niektóre obiekty sakralne są zamykane dla zwiedzających, szybko biegaliśmy za naszym przewodnikiem. Następnie udaliśmy się do domu pielgrzyma na krótki odpoczynek i skromny posiłek.
Kolejnym przystankiem naszego pielgrzymowania były Podhorce, jeden z najstarszych grodów na Podolu. Zamek w Podhorcach – posiadający cechy obronne, został wzniesiony w I połowie XVII wieku dla hetmana Stanisława Koniecpolskiego i obejmuje pałac, kościół św. Józefa i Podwyższenia Krzyża Świętego oraz ogrody pałacowe, składające się z części tarasowej, krajobrazowej i ogrodu regularnego, położonego między pałacem a kościołem.
Zamek w Podhorcach, zwany był polskim Wersalem Wschodu, obecnie jest w remoncie. Z dawnego przepychu niewiele zostało, o jego świetności informują zwiedzających umieszczone w każdej sali makiety i kopie obrazów. Zgromadzone niegdyś dzieła sztuki uległy zniszczeniu lub trafiły do innych muzeów. Pałac na skarpie widoczny jest z odległości wielu kilometrów. Obecnie krajobraz widziany ze zbocza zamkowego także robi wrażenie.
Obejrzeliśmy także wybudowany na zamówienie Wacława Rzewuskiego w połowie XVIII wieku kościół św. Józefa i Podwyższenia Krzyża. Aktualnie była tam wystawa ikon Matki Bożej, nie zabrakło wśród nich ikony Matki Bożej Częstochowskiej Niektórzy uczestnicy naszej grupy pielgrzymkowej kupili drobne pamiątki na straganach stojących nieopodal kościoła i wyruszyliśmy w dalszą drogę.
Na trasie naszej podróży Olesko. Z daleka widoczny jest na wzgórzu zamek, który należy do najważniejszych zabytków miasta, otoczony jest parkiem i uchodzi za jeden z najpiękniejszych na Ukrainie. U stóp zamku położony jest Kościół parafialny pod wezwaniem. św. Trójcy oraz Kościół i klasztor oo. Kapucynów. W 1629 r. w urodził się tutaj Jan III Sobieski, przyszły król. Niestety brama do zamku była już zamknięta i oglądaliśmy go tylko z autokaru.
Wróciliśmy do hotelu Helikon na obiadokolację, po której niektórzy pielgrzymi wybrali się na zwiedzanie Lwowa nocą.
Niedziela – 26 maja - ostatni dzień naszego pobytu na Ukrainie. Zwiedzanie Lwowa rozpoczęliśmy od cmentarzy. Najpierw udaliśmy się na Cmentarz Łyczakowski, który jest wyjątkową nekropolią. Miejsce wiecznego spoczynku znalazło tu około 500 tysięcy osób, wśród nich ludzie zasłużeni dla polskiej nauki i kultury m.in. Maria Konopnicka, Gabriela Zapolska, Artur Grottger, Stefan Banach czy Seweryn Goszczyński, oraz przedstawiciele polskich zrywów narodowościowych (głównie weterani insurekcji kościuszkowskiej, uczestnicy powstania listopadowego i styczniowego). Odwiedzamy groby znanych Polaków, niektórzy zapalają przywiezione z Polski znicze, udajemy się także grób św. ks. Zygmunta Gorazdowskiego. Spacer po cmentarzu - jednej z najważniejszych nekropolii w dziejach kultury polskiej napełnił nas zadumą i melancholią.
Następnie udaliśmy się na Cmentarz Obrońców Lwowa, nazywany także Cmentarzem Orląt, gdyż spośród pochowanych tam prawie 3000 żołnierzy, część to Orlęta Lwowskie, czyli młodzież szkół średnich i wyższych. Stanowi on autonomiczną część cmentarza Łyczakowskiego. Znajdują się na nim mogiły uczestników bitwy o Lwów i Małopolskę Wschodnią, poległych w latach 1918–1920 lub zmarłych w latach późniejszych.
Z cmentarza udaliśmy się na do śródmieścia, gdzie kilka kroków od bram lwowskiego uniwersytetu i Parku Tadeusza Kościuszki znajduje się budynek, którego fasady nie da się przeoczyć. Zdobią go dwie ogromne rzeźby Atlantów, które przykuwają wzrok przechodniów. Jest to Gmach dawnego Kasyna Szlacheckiego. Do budynku wchodzi się po wykupieniu biletu, lecz poza ładnym wnętrzem nie ma tu żadnych eksponatów do oglądania. Kolejnym etapem była tak zwana "objazdówka", czyli zwiedzanie Lwowa z okien autokaru.
Następnie udaliśmy się do Bazyliki archikatedralnej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny - potocznie nazywaną Katedrą Łacińską. Jest to jeden z najstarszych kościołów Lwowa, znajdujący się przy południowo-zachodnim narożniku lwowskiego rynku. Zbudowany został na przełomie XIV i XV wieku. W głównym ołtarzu znajduje się kopia niewielkiego, słynącego cudami obrazu Matki Boskiej z Dzieciątkiem, zwanej Łaskawą lub Domagaliczowską. Król Jan Kazimierz w kaplicy przed tym obrazem dziękował Matce Bożej za zwycięstwo pod Beresteczkiem, natomiast 1 kwietnia 1656 roku sam przeniósł obraz do katedry lwowskiej, umieścił w głównym ołtarzu i w obecności nuncjusza papieskiego i całego swojego dworu, z rycerstwem, senatorami i duchowieństwem złożył śluby królewskie oddając Jej swoje państwo i ogłaszając Ją Królową Korony Polskiej.
O godz. 13-tej uczestniczyliśmy we Mszy św., i powierzaliśmy Matce Bożej Łaskawej Ślicznej Gwieździe Lwowa wszystkie sprawy pielgrzymów, członków Legionu Maryi, wszystkie mamy żyjące i zmarłe oraz modliliśmy się o dobre wybory Polaków, ponieważ był to dzień głosowania do Parlamentu Europejskiego.
Następnie udaliśmy się do tej samej uroczej restauracyjki na obiad, w której byliśmy pierwszego dnia naszego pobytu we Lwowie. Po obiedzie pożegnaliśmy naszego lwowskiego przewodnika i udaliśmy się do konsulatu, aby wziąć udział w głosowaniu. Po głosowaniu fatalnymi drogami udaliśmy się w kierunku granicy ukraińsko - polskiej. W drodze powrotnej granicę przekroczyliśmy w miejscowości Dołhobyczów. Czas oczekiwania na odprawę celną trwał ok. dwu godzin. Do Lublina dotarliśmy po godz. 22-ej. Dziękujemy Matce Bożej za szczęśliwy powrót do domu, wysłuchane prośby i za wszystkie łaski, którymi nas obdarza. Do zobaczenia na kolejnych pielgrzymkowych szlakach!
Opracowała Maria Stefańczyk